Szukaj Pokaż menu

Łamigłówki dla spostrzegawczych

327 304  
624   154  
Tutaj nie trzeba się wykazywać inteligencją czy talentem do nauk ścisłych. Wystarczy być ponadprzeciętnie spostrzegawczym, żeby wypatrzyć co się nie zgadza na tych obrazkach.

Jakie są najstarsze dowcipy na świecie?

106 081  
164   28  
Humor jest nieodłącznym elementem życia człowieka, pomagającym odstresować się po wielogodzinnych walkach z barbarzyńcami i kolejnej epidemii malarii. Pomimo tego, że dzisiaj potrafimy wysyłać sondy na koniec Układu Słonecznego i układać pojedyncze atomy w obrazki, tak w przypadku humoru w zasadzie niczym się nie różnimy od starożytnych.

Najstarszy kawał świata na Joe Monster

5 wyjątkowo irytujących trendów w kinie ostatniej dekady

111 906  
331   124  
Każda epoka ma swoje lepsze lub gorsze trendy w kinie. Zasada jest zawsze taka sama – jeśli coś się sprzedaje, trzeba to kopiować i powielać aż do porzygu. Umiar? A co to takiego? Liczy się hajs i pełne kina. I tak na przykład w latach 80. królowały mięsne slashery, w kolejnej dekadzie mieliśmy wysyp wybuchowych akcyjniaków, a początek XXI wieku to epoka czerstwych komedii romantycznych. Przyjrzyjmy się więc wyeksploatowanym trendom, które trawią współczesną kinematografię.

#1. Sequele, które powstają nieco za późno

Jeszcze parę lat temu prawdziwą zmorą były „rymejki”, czyli branie na warsztat znakomitych produkcji sprzed lat i robienie na ich kanwie nowych, odświeżonych, napompowanych większym budżetem, wersji. Problem w tym, że większość oryginałów, które próbowano „przywracać do życia” wcale źle się nie zestarzało, a takie dzieła, jak „Robocop” czy „Pamięć absolutna” absolutnie nie wymagały nowoczesnych powtórek. Tym bardziej, że nowe wersje tych filmów wypadały bardzo słabo na tle swoich pierwowzorów.


Obecnie filmowcy powoli rezygnują z tego trendu i bardziej skłaniają się ku tworzeniu kolejnych części kinowych hitów sprzed dekad. Najlepiej takich, w których mogliby zagrać aktorzy znani z oryginałów. O ile czasem się to udaje całkiem nieźle („Blade Runner 2049”, „Cobra Kai”), to coraz częściej produkcje te mają smak żenady obtoczonej panierką nostalgii. Zapyziałe „Terminatory”, geriatryczne przygody „Rambo”, kiepska niczym ramówka TVP1, czwarta odsłona „Szklanej Pułapki”? Naprawdę scenarzystom brakuje już pomysłów na nowe historie, że nieświeżym refluksem odbijają im się pyszne kąski sprzed 30 lat? W najbliższym czasie zostaniemy uraczeni powrotem „Pogromców Duchów”, Neo z „Matriksa”, podstarzałych chłopaków z „Top Gun” i (Olaboga!) pozbawionej cycków króliczycy z „Kosmicznego Meczu”.

#2. Rozdygotana kamera i tysiąc cięć

Jeszcze na początku XX wieku w Chinach stosowana była wyjątkowo paskudna forma egzekucji polegająca na przywiązaniu delikwenta do słupa, a następnie powoli odcinanania mu kolejnych fragmentów ciała. Podczas wykonywania tzw. kary tysiąca cięć, nieszczęśnik umierał w okrutnych cierpieniach. Bardzo podobną, aczkolwiek może nieco mniej bolesną „karę”, serwują nam filmowcy, którzy chcąc do maksimum podkręcić dynamikę scen akcji, serwują nam misz-masz jednosekundowych ujęć wykonanych za pomocą rozdygotanej kamery poskładanych w jeden wielki bigos. Po chwili bombardowania takim roztrzęsionym cholerstwem nie tylko trudno ci ogarnąć, co właściwie zobaczyłeś, ale i jeszcze kręci ci się w głowie od natłoku bodźców.


Szkoda, że coraz częściej odchodzi się od scen akcji kręconych długimi (czasem wręcz ekstremalnie!) ujęciami, gdzie robotę załatwiała znakomita choreografia i genialna praca kamery.


#3. Feminizm na siłę

„Bo za mało jest silnych kobiet w kinie!” - tak feministki tłumaczą irytującą tendencję obsadzania ról filmowych badassów przedstawicielkami płci pięknej. Cóż, w czasach kiedy kwestia doboru aktorów nie była jeszcze sprawą politycznej poprawności, na ekranach królowały babeczki, które miały większe cojones niż wszyscy kinowi twardziele razem wzięci. Dość tu wspomnieć o Sarze Connor, Ellen Ripley, księżniczce Lei, Clarice Starling czy Pannie Młodej z „Kill Billa”.


Hollywoodzcy filmowcy, chcąc na siłę dopasować się do panujących obecnie trendów, dopuszczają się mocno żenujących zabiegów zmiany płci bohaterów znanych franczyz („Pogromcy duchów” z 2016 roku), albo wręcz tworzą produkcje mocno naszpikowane łopatologicznym przekazem o równości płci. Prawdziwą perełką na tym polu jest ostatnia odsłona przygód Wonder Woman, w której to świat przedstawiony przez reżyserkę Patty Jenkins pełen jest szowinistycznych sukinsynów, zboczeńców i obślizgłych dupków, zaś kobiety to zahukane ofiary patriarchalnego porządku, bezgłośnie godzące się na bycie ofiarami tej wielkiej, dziejowej niesprawiedliwości. Oczywiście tytułowa bohaterka to symbol bolesnego wpierdolu wycelowanego wprost w mosznę przedstawicieli wszechobecnej „kultury gwałtu”…


#4. Dłużyzny

Półtorej godziny, dwie – maks. Do tego 10 minut reklam przed seansem i finito. Tak było ongiś. Cóż, dziś idąc do kina trzeba się liczyć z tym, że seans przeciągnie się do 250 minut, a proces promowania całego spektrum towarów, bez których życie nie ma sensu, trwać będzie niecałą godzinę. Ja rozumiem, że wielki Martin ma pełne prawo zrobić z „Irlandczyka” film ciągnący się w nieskończoność. Jemu wolno i kropka, ale kompletnie nie kumam sensu rozwlekania do trzech godzin seansu produkcji o inteligentnych pojazdach mechanicznych, co to zamieniają się w gigantyczne, gadające roboty, albo robienia z historii faceta przebranego za uszatego, latającego ssaka dzieła, które zasługuje na 4 godziny cennego czasu widza. Więcej nie zawsze znaczy lepiej!


Mój kolega-szur twierdzi, że przeciągnięte, pełne dłużyzn seanse to globalny spisek producentów coli i popcornu, którzy zwietrzyli sposób na wyciągnięcie z kieszeni kinomanów dodatkowego hajsu. W sumie – ma to sens!

#5. Produkcje superbohaterskie

Jeszcze nigdy kino nie zostało zalane tak dużą liczbą koksów w spandeksie, którzy ratują świat przed innymi, obdarzonymi nadludzkimi mocami, dziwakami. Obecnie co drugi blockbuster to kolejny twór ze stajni Marvela, DC, albo innego komiksowego potentata. Nie oznacza to oczywiście, że produkcje te są gniotami. Nic z tych rzeczy! Wręcz przeciwnie – jest tu sporo perełek, jak chociażby „Thor: Ragnarok” w reżyserii Taiki Waititiego.


Problem w tym, że ilość powstających niczym grzyby po deszczu, kolejnych superbohaterskich filmów, a ostatnio też i seriali, sprawia, że widz czuje się wręcz gwałcony przez fruwających palantów w pelerynach i naprawdę tęskni za czasami, kiedy premiera dzieła opartego na komiksie była wielkim wydarzeniem, a nie chlebem powszednim.

331
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Jakie są najstarsze dowcipy na świecie?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Największa ściema w historii kina kopanego! - Kim naprawdę był Frank Dux?
Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy
Przejdź do artykułu 32 klasyczne filmy, które po prostu trzeba obejrzeć
Przejdź do artykułu Każda rodzina ma jedną, bardzo dziwną zasadę - internauci postanowili podzielić się swoimi
Przejdź do artykułu Jak zrujnować film jednym zdaniem
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu 7 geograficznych ciekawostek z naszego europejskiego podwórka
Przejdź do artykułu Wiedzieliście, że znane filmy animowane mają swoje wersje dostosowane do krajów, w których je puszczają?

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą